Muzyka to dziedzina która łączy ze sobą dwa odległe światy. Z jednej strony jest to świat dźwięków, który może być odbierany całkowicie intuicyjnie. Można po prostu pozwalać muzyce pieścić swoje uszy, nie dotykając kory mózgowej. Z drugiej strony, można znajdywać z muzyce całą masę elementów intelektualnych i dostrzegać logikę oraz piękno konstrukcji utworów muzycznych. Wartości intelektualne wcale nie muszą iść w parze z estetycznymi. Można bardzo łatwo napisać coś, co będzie całkowicie zgodne z teorią, ale kompletnie nie do słuchania. Jednocześnie, wiele wielkich dzieł muzycznych powstało właśnie przez zaprzeczenie teorii, przez łamanie zasad.
Łączymy z muzyką zarówno świat emocjonalny, świat uczuć i nastrojów, jak i świat logiki oraz intelektu.
Nasuwa się następujące pytanie: skoro wszystkie wielkie dzieła muzyczne stoją w sprzeczności z teorią muzyki, to po co się nią zajmować? Po co teoria, skoro można zagrać wszystko?
To prawda, że można zagrać wszystko. Niestety, to jest właśnie problem. Skoro można zagrać wszystko, to nie wiadomo, co grać! Nie można grać bez podstaw, bez punktu oparcia, bez zaczepienia. Oto niebezpieczeństwa jakie czyhają na muzyka nie znającego teorii:
Na temat każdego z tych punktów można by napisać osobny artykuł, dlatego nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły.
Od czego zacząć naukę teorii? Przede wszystkim trzeba zapomnieć o tym, że można wszystko. Należy zacząć od podstaw i rozwijać się tak, jak rozwijała się sama muzyka. Na początku dobrze jest poznać proste bluesy, aby poczuć ich harmonię, następnie proste standardy jazzowe, które można później rozbudowywać pod względem harmonicznym.